Ostatnio dni uciekają tak szybko, że gubię po drodze gdzieś oddech. Dopiero co rozpoczynał się nowy rok, a tu proszę... mamy maj!
Owszem, piekło się to i owo, zdecydowanym ulubieńcem były kruche ciacha z orzechami, ale brzydale znikają z talerza tak szybko, że nie udało mi się ani razu ich sfotografować. Podobnie jak sernika z rosą czy kruszona z wiśniami...
W międzyczasie Maleńki świętował urodziny, więc nie mogło zabraknąć torciska :-)
Może nie jest to mistrzostwo świata, ale myślę, że jak na pracę pierwszy raz w życiu z lukrem plastycznym i kremem maślanym wyszło całkiem przyzwoicie. Najważniejsze, że Młodzież zadowolona :-)
Oczywiście po ponad 4 godzinach zabawy z lepieniem ula i pszczółek sił na zdjęcia nie było, więc pokazuję Wam uchwycony aparatem w telefonie Małża:
Przeuroczy :)
OdpowiedzUsuńApetyczny i śliczny ten torcik:-)
OdpowiedzUsuńJest taki śliczny, że sama bym go zjadła w całości!
OdpowiedzUsuńWygląda cudnie, dzieciaki musiały być zachwycone :)
OdpowiedzUsuńale bym go schrupała :)
OdpowiedzUsuńCiekawy blog i oczywiście dodaję do obserwowanych i zapraszam do siebie :)
http://daariaaa.blogspot.com/