"Co na obiad?", codzienne pytanie, które wywołuje strach na twarzach Małża i mojej. No bo jak tu zrobić smaczny obiad, kiedy On woli konkret, a Ona woli coś lżejszego... W końcu doszliśmy do porozumienia. Tarta. Klasyka gatunku. Kruchy spód, pomidory, mozzarella. Całość pod pierzynką z rozmąconych jajek. Zadowoleni z siebie i podjętej decyzji spacerujemy z Młodym dalej, aż tu nagle przed oczami ukazał się nam bilbord z Pascalem. Tarta. No a jakże! Ale jaka? Z pomidorem, mozzarellą, zalana jajem... Tylko taka jakaś inna. Pascal na spód użył ciasta francuskiego, a do farszu dodał wędzonego łososia. Dokupiliśmy więc resztę składników i przyrządziliśmy tartę pascalową. Wyszło poprawnie ale bez szału. Ja czułam samo masło (jednak francuskie mi do tarty jakoś nie pasuje) i rybę, mimo, że daliśmy jej mniej niż sugerował Pascal. Małż czuł same jajka i twierdził, że to bardziej omlet w smaku niż tarta ;)
A Wy już próbowaliście pascalowej propozycji? Zainteresowanych odsyłam tutaj.
Mam identycznie dylematy. On lubi cały gar jedzenia a ja talerzyk, on woli mięsiwo a ja warzywka. Na szczęście są kompromisy :)
OdpowiedzUsuńSą kompromisy i to jest super sprawa :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńta tarta byla moja inspiracja wlasnie :D ale zrezygnowalam z lososia na rzecz oliwek :-) ale mi bardzo smakowala!
OdpowiedzUsuńNo widzisz :) I jak to dobrze, że ludzie mają różne smaki :)
OdpowiedzUsuńśliczna uwielbiam francuskie
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
OdpowiedzUsuńWybrałam propozycję Okrasy, ale gdy tak patrzę na Twoją tartę, to dochodzę do wniosku, że ją też zrobię:)
OdpowiedzUsuńRób, rób i daj znać jak wyszła :)
OdpowiedzUsuń