niedziela, 1 listopada 2015

Dyniowiec z jabłkami

Dziś będzie aromatycznie, dyniowo, pysznie...

Ciasto przyjemne w tworzeniu! Całkiem szybkie, bardzo smaczne i wybitnie jesienne.



SKŁADNIKI:

200g masła
2/3 szklanki cukru
cukier waniliowy (domowy najlepszy!)
szklanka puree z dyni*
3 jajka
1,5 szklanki mąki
2 łyżeczki proszku do pieczenia
opcjonalnie cynamon
2 jabłka

* Dynię kroimy na kilka większych kawałków wraz ze skórą (bez pestek), pieczemy w piekarniku w temp. około 180-190*C przez mniej więcej godzinę.
Następnie ściągamy skórę, a dynię blendujemy na gładko.

Roztopić masło na niewielkim ogniu. Następnie dodać cukier i cukier waniliowy i razem wymieszać. Przestudzić.
Dodać przestudzone purre z dyni i 3 żółtka. Wymieszać.
Mąkę przesiewamy wraz z proszkiem i dodajemy stopniowo do naszej masy. Najlepiej wykonać to w kilku partiach, cały czas delikatnie mieszając całość.
Ubić pianę z białek. Dodać do ciasta delikatnie mieszając, zataczając łyżką w misce ósemki.

Jabłka pokroić na plasterki (bez gniazd nasiennych i skóry).
Ciasto wylać do tortownicy. Ułożyć jabłka pionowo w cieście. 
Piec w 180*C przez około 40 minut.



Przestudzone ciasto można posypać cukrem pudrem, polać lukrem lub roztopioną czekoladą :-)
Zawsze pyszne, a ciepłe najsmaczniejsze!


Omnomnomnom, do ostatniego okruszka :-)

niedziela, 27 września 2015

Szyszki!

Przyszła jesień, czas na szyszki!

 
Minęło już sporo czasu od ostatniego wpisu, dlatego też postanowiłam podzielić się z Wami przepisem na coś niezwykle prostego, szybkiego w wykonaniu i całkowicie bezpiekarnikowego (nadal próbuję przestawić się na elektryczny).

Szyszki kojarzą mi się z dzieciństwem, z jesiennymi wieczorami pod kocem... a Wam? :-)



SKŁADNIKI:
ok. 100 gramów ryżu preparowanego (dmuchanego)
300 gramów cukierków krówek (najlepiej ciągutek)
100 gramów masła
opcjonalnie łyżeczka gorzkiego kakao

W garnku lub na patelni rozpuszczamy na małym ogniu krówki i masło. Mieszamy na jednolitą masę. Tu, jeśli wolicie szyszki w wersji kakaowej jest czas na dodanie kakao do masy i dokładne wymieszanie, aby pozbyć się grudek.
Zdjąć z panika, dodać ryż preparowany i wymieszać.
Lekko przestudzone (tak żeby nie parzyło dłoni)  formować w kulki lekko przygniatając ziarenka.
Po wystudzeniu jeść :D

wtorek, 19 maja 2015

Tort ELMO. Po depresji. Na chillout'cie.

Ale Was przetrzymałam!  Ale nie wracam z byle czym, o nie :-)
Wymarzony synkowy tort Elmo. Taka sytuacja. 
Choć na kilka dni przed urodzinami Młody zmienił zdanie i zażyczył sobie Tomka lub ewentualnie Marshalla z Psiego patrolu, udało mi się go przekonać, że skoro już rok marudził o Elmo, to będzie Elmo, a Tomek i przyjaciele na następny rok. Lub Marshall. Nie wiem co trudniejsze, ale będę się martwić za rok :D

Tort dziergałam kilka dni. W czwartek biszkopty, w piątek wycinanki, przekładanki i główne zdobienie a w sobotę wykończenie, ratowanie Elmo bez głowy (tak, tak...) i wcinanie z apetytem.

Pierwsza wersja Elmo wyszła idealnie. Chłopina siedział aż miło, łapkami trzymał babeczkę ze świeczką i czekał na  gości. Niestety z każdą godziną łapał coraz większą depresję, mina mu zrzedła, i że tak powiem, zapadał się w sobie, by w końcu odpadła mu głowa i łapki! 
To są te chwile kiedy człowiek myśli po co w ogóle się decydował na zabawy w cukiernika  i po kiego grzyba nie zamówił tortu w cukierni... 
Na ratunek przybył do mnie Małż wtykając ile wlezie pałeczek do sushi w ciało nieboraka i nadziewając nań głowę :D Łapki przytwierdziłam do brzuszka bez szaleństw.
Trzymała się nieźle, a siedzącego Elmo na coraz większym chillout'cie już pominę :D

Tort gościom smakował, przetrwał do czasu ich przyjścia i Syna uszczęśliwił po kokardy :-)

To co, komu kawałeczek? 

Pozdrawiam

Kasia






środa, 11 lutego 2015

Pączek raz!

Witajcie, miałam przedstawić Wam jakiś czas temu przepis na pączki ale jakoś do bloga było mi nie po drodze :-) Dziś jednak nadrabiam zaległości żebyście zdążyli z pączkami na jutro :-) 
Przepis znalazłam w swoich notatkach ale skąd on się tam wziął nie mam pojęcia :-( 
Ważne, że są pyszne i mięciutkie, przez Małża skomentowane jako "zaje***** i lepsze jak z cukierni", rozchodzące się z talerza z prędkością światła i sprężynujące (nie jak te z niby cukierni, które po zduszeniu przypominają podeszwę, a w smaku gluta, i nie wracają do swojego pierwotnego kształtu).




SKŁADNIKI:
20g świeżych drożdży
1/4 szkl.cukru lub cukru waniliowego (domowego!  ♥) - lub 3 łyżki
3 i 3/4 szkl. (około 600g) mąki pszennej
szkl. mleka
2 duże jajka
100g masła (roztopionego)
2 łyżki wódki
1/2 łyżeczki soli

olej i nieco smalcu (do smażenia)
dżem/konfitura/powidła/budyń (do nadziewania)



Drożdże przekładamy do miseczki lub kubka i ucieramy łyżeczką z cukrem (1 łyżeczka). Gdy zrobią się już płynne dodajemy 2 czubate łyżki mąki oraz pół szklanki mleka. Całość dokładnie mieszamy, przykrywamy ściereczką i dostawiamy w ciepłe miejsce. 
Po około 20 minutach w misce przesiewamy sitkiem mąkę, dodajemy rozczyn, jajka, resztę cukru waniliowego i mleka, wódkę oraz sól i ukręcamy hakami. Na samym końcu wlewamy roztopione masło i mieszamy dalej do całkowitego połączenia. 
Ciasto obsypujemy od góry mąką, przykrywamy ściereczką i odkładamy do ciepłego miejsca na jakieś 1,5-2 godziny (aby podwoiło swoją objętość).
Następnie wyjmujemy po kawałku ciasta, wałkujemy na ok. 1,5cm sięgamy po szklankę i wykrawamy :-) Odkładamy je na blat/blaszkę oprószone mąką, przykrywamy i czekamy 20-30 minut aż wyrosną (byle nie za bardzo :-)). Wyrośnięte możemy już smażyć na oliwie z niewielkim dodatkiem smalcu. 
Najlepiej smażyć na małym ogniu w gorącym tłuszczu ale na tyle ostrożnie by pączki nie okazały się w środku surowe.
Gotowe odkładamy na ręcznik papierowy by wchłonął nadmiar tłuszczu.



Wystudzone nadziewamy w czym nam w duszy gra. Możemy obsypać cukrem pudrem, czekoladą lub polać lukrem.

LUKIER:
1 szkl. cukru kryształ
1/2 szkl. wody
1 łyżeczka octu

Składniki mieszamy razem w garnku i podgrzewamy.
Gotujemy dosyć długo co jakiś czas mieszając aż zacznie się "ciągnąć nitka".
Zdejmujemy z palnika i mieszamy mikserem aż lukier zgęstnieje i zrobi się biały. 

Pączki zanurzamy w lukrze a po wyschnięciu wcinamy do oporu :D

Z podanego przepisu wyjdzie wam 25-30 pączków.

Smacznego! I żeby poszło w cycki ^^

Kat.


piątek, 26 grudnia 2014

Migdałowe muffiny z mercepanowym wnętrzem

Jakiś czas temu przy zasypianiu pojawiła mi się myśl: a gdyby tak zrobić muffiny migdałowe z marcepanowym środkiem? Kręciłam się po łóżku nie mogąc usnąć, kombinowałam w głowie, odmierzałam myślami proporcje i komponowałam składniki.
W końcu udało się myśli zrodzić w czyn. Smaczny czyn :-)
Od razu Was przestrzegam. Ciasto w swej surowej konsystencji różni się od typowo muffinkowej. Przez myśl przeszło mi nawet dodanie większej ilości mąki lub zmniejszenie ilości mleka, ale powstrzymałam się od tej pokusy i dobrze. Wyszły odpowiednie. Wlejcie proszę do foremek tylko mniej ciasta niż zwykle. Do połowy wystarczy zupełnie. Moje wlane do 3/4 nieco wypłynęły tworząc kształt grzyba :D



SKŁADNIKI (12 sporych babeczek):
- 1,5 szkl. mąki pszennej
- 1 szkl. zmielonych migdałów
- czubata łyżeczka proszku do pieczenia
- pół szklanki cukru trzcinowego
- jajko
- szklanka mleka
- pół szkl. oleju
- marcepan
- czekolada
- migdały w płatkach



W miece mieszamy osobno składniki mokre (jajko, olej, mleko) i suche (mąka, mielone migdały, proszek do pieczenia, cukier), następnie mieszamy je ze sobą.
Do foremek wkładamy po łyżce ciasta, następnie marcepan (po kawałku do foremki) i zalewamy ciastem.
Pieczemy na złoto w temperaturze ok. 180*C
Po przestudzeniu maczamy babeczki w czekoladzie roztopionej w kąpieli wodnej (do czekolady dobrze jest dodać łyżkę mleka) a potem w płatkach migdałów.
Potem cieszymy się dobrze wykonaną robotą :D
Smacznego!