poniedziałek, 30 lipca 2012

Kokosowo-bananowy francuz

To była szybka decyzja. Jest ciasto francuskie, nie ma jabłek ani sera... Jest pan banan. Nawet dwa banany. No dobrze, ale banan i co? Banan i czekolada. Połączenie idealne. Żeby było ciekawiej dodałam kokos. Wyszło smacznie, aromatycznie i ciekawie. Eksperyment udany :)

SKŁADNIKI:
ciasto francuskie
2 banany
wiórki kokosowe
kilka kostek czekolady mlecznej
cukier trzcinowy
jajko - rozmącone, do posmarowania ciastek


Ciasto dzielimy na kawałki. Ja zdecydowałam się na prostokąty, w sumie sztuk 10 W miseczce rozduszamy banany widelcem, dodajemy wiórki, ilość na czuja (ja dałam kilka łyżek), ścieramy ok. 5 kostek czekolady. Całość mieszamy na przyjemną papkę, układamy na kawałkach ciasta, które następnie składamy na pół. Sklejamy brzegi, ja użyłam w tym celu widelec, który stworzył miły dla oka wzorek. Ciastka smarujemy rozmąconym jajkiem, posypujemy wiórkami  kokosowymi i cukrem trzcinowym, który nadaje dodatkowo lekko miodowy posmak. Pieczemy na złoto w piekarniku nagrzanym na ok 180*C.

Pysznie :)

sobota, 28 lipca 2012

Renklodowe niebo w gębie

Miały być konfitury z renklod, wyszedł przeciero-muso-sok... Miał być ryż z jabłkami, padło na ryż... ze śliwkami :)

RENKLODOWE COŚ według przepisu znalezionego gdzieś w internecie miało skończyć jako konfitura... konfitura się nie ścięła, a żal było się pozbyć, więc padło na wykorzystanie do obiadu.
1 kg śliwek renklod
30 dkg cukru
250ml wody
sok z cytryny

Śliwki przepołowić, wyciągnąć pestki. Owoce włożyć do garnka, zalać wodą, dusić aż owoce rozmiękną. Dosypać cukier, mieszać, aż odparuje całą woda. Dodać łyżkę soku z cytryny. Kuniec ;) Mi z takiej ilości wyszły cztery słoiki gotowego przecieru. Jeśli śliwkowego cosia ma być tylko na obiad, proporcjonalnie zmniejszcie ilość składników.

RYŻ NA MLEKU

ryż
mleko
szczypta soli
łyżeczka cukru
łyżeczka masła

Ryż gotujemy na mleku (ilość według upodobań) dodając sól, cukier i masło.

ORAZ
cynamon


Gotowy ryż wyłożyć na talerz, polać śliwkowym cudem, posypać cynamonem. Gotowe :)
Wyszło aromatycznie i smacznie. Całkiem fajna alternatywa dla tradycyjnego ryżu z jabłkami. Smacznego :)

środa, 25 lipca 2012

Viva pancakes!

Coś by się zjadło...Śniadanie? Obiad? Coś... cokolwiek. Byle szybko, smacznie i puszyście :) O tak, puszyście zdecydowanie!

Przepis wypróbowany, łatwy, z serii zawsze wychodzących. Amerykański http://imgx.wizaz.pl/forum/images/smilies/biggrin.gif Za wielką wodą nigdy nie byłam, ale ponoć smakują identycznie. Wierzę zatem na słowo doświadczonym ;)

Wersja na bogato - z syropem klonowym

Wersja po polsku - z zasmażonymi jabłkami, dżemem, twarożkiem, miodem i wszystkim tym, z czym pałaszujecie tradycyjne-nasze-naleśniki


CIASTO:
- jajko,
- 200-250ml mleka,
- 2 łyżki oleju,
- szklanka mąki,
- 2 łyżki cukru,
- szczypta soli,
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia


W naczyniu rozrabiamy jajko z cukrem. Dodajemy pozostałe płyny - mleko i oliwę. Mieszamy dość energicznie, tak by składniki się dobrze połączyły a na górze powstała przyjemna dla oka pianka.
Dodajemy mąkę, sól i proszek do pieczenia, łączymy mieszając, by uzyskać jednolitą masę. Powinna wyjść dość gęsta, zdecydowanie bardziej niż na naleśniki, coś na wzór gęstej śmietany.

Rozgrzewamy patelnię teflonową, wlewamy łyżką ciasto. Ilość na oko ;) Ja smażę placuszki pojedynczo, na nie za dużym ogniu, żeby się nie spaliły zbytnio. Na drugą stronę obracamy, gdy na placuszku powstanie sporo bąbelków, a brzegi ciasta będą ścięte.Z tej ilości powstanie spokojnie 7-8 placuszków.

Pancakes z tego przepisu smakują wybornie. Są przyjemnie miękkie i puszyste. Będą smakować każdemu łasuchowi :)


środa, 18 lipca 2012

Szpinakove love



Najwspanialsze doznanie dnia. Zdecydowanie. Szpinakowe. Love.
Pierwszy raz taki obiad przyrządził mi mój Małż. Potem sama, krok po kroku poznawałam sekrety tego smakołyku. Pyszny, kremowy, szpinakowo-czosnkowy. Wzorcowy.
Tym razem podzieliliśmy się pracą. Mięsiwo i makaron Małż, sos ja. Wspólne gotowanie. Ot co!
Danie, może nie wygląda  ale jest przepyszne. Gwarantuję :)

SOS:
ok. 400g świeżego szpinaku
łyżka masła
ząbek czosnku
ok. 250 ml śmietany kremówki
sól, pieprz

DODATKOWO:
makaron tagliatelle (ilość zależna od apetytu)
pierś z kurczaka
sól, pieprz, mąka, oliwa

Na patelni rozpuszczamy łyżkę masła. Na małym ogniu, żeby masła aby nie spalić :) Na masło kładziemy liście szpinaku. Teraz jest ich caaaaała masa, ale spokojnie, pod koniec szpinak będzie już ledwo przykrywał dno patelni. Liście co jakiś czas obracamy. Będą robić się coraz bardziej podduszone, oklapłe, aż zrobią się całkiem malutkie. Im dłużej będzie trwał proces, tym szpinak będzie delikatniejszy.
Czosnek siekamy na drobno i dokładamy na patelnię. Chwilkę razem podsmażamy.
Całość zalewamy kremówką, przyprawiamy. Mieszamy tak długo, aż śmietana idealnie zgęstnieje, tworząc ze szpinakiem pyszny sos.

W międzyczasie pierś dzielimy na małe plasterki. Jak płatki. Każdy oprószamy solą i pieprzem, delikatnie obtaczamy w mące. Smażymy na oliwie na złoto.

Pamiętajmy o ugotowaniu makaronu. Tylko nie na żadną paćkę! Makaron musi być al dente :) Odcedzony makaron wrzucamy na patelnię z sosem i razem całość mieszamy, aż sos pokryje całkowicie makaron.

Gotowe! Teraz tylko pozostaje nam wyłożyć na talerz i zjeść :)

P.S. Z patelni też smakuje wybornie!


wtorek, 17 lipca 2012

Kaprys łakomczucha

Kaprys łakomczucha w domu znany bardziej jako momenty Lisia. Przepis udostępniony przez przyjaciela siostry, puszczony dalej w obieg, rozprzestrzenia się po znajomych z prędkością światła. Powód jest prosty. Pyszne, przyjemnie miękkie, z delikatnie chrupiącą skórką. Ba! Mało tego... przygotowuje się je bardzo szybko, ze składników, które praktycznie zawsze są w domu.
Oto mój dzisiejszy kaprys. Kaprys łakomczucha :)

CIASTO:- 2 jajka
- 1,5 szklanki mąki pszennej
- 2/3 szklanki cukru
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 200 g margaryny

DODATKOWO:
- płatki owsiane
- powidła lub dżem


Najtrudniejsza część pracy ;) Jajka wraz z cukrem ucieramy mikserem. Na gładko. 
Do masy wrzucamy pozostałe składniki, czyli mąkę, margarynę i proszek do pieczenia. Całość zagniatamy. Ciasto powinno wyjść klejące. Jeśli klei się za bardzo, można dorzucić trochę mąki, ja jednak wolę takiego klejdrucha, ale o tym za chwilę. Z ciasta należny uformować kulki. Nie za duże, 3-4cm wystarczą spokojnie, bo ciasto w piekarniku robi się plaskate i rozszerza się do placuszków około 7cm.
Żeby kulki dobrze się myrdały, przed uformowaniem każdej z nich dobrze zmoczyć dłonie w zimnej wodzie :) Gotowe kuleczki obtaczamy w płatkach owsianych. I tu cel owej kleistości - wtedy płatki dobrze przywierają i nie odpadają podczas pieczenia.
Na środku kuleczek robimy mały dołek. Można palcem, można i szprycą. Tak aby umieścić w środku dżem. Ja uwielbiam z truskawkowym, ale każdy inny też się sprawdzi.
Ciacha układamy rzadko ze względu na ich rozrost ;) Pieczemy w temperaturze ok 180-190*C na oko, czyli na złoto, uważając by od spodu  nie zrumieniły się na heban ;)